Zupa to dla nas próba wyjścia do człowieka, szczególnie tego na ulicy. Chodzi nie tylko o nakarmienie głodnych, ale przede wszystkim o przestrzeń spotkania. Już 7 listopada w Katowicach pierwsza zupa w ramach tej akcji trafi do osób, które mogą jej potrzebować. Do wspólnego gotowania zaproszeni są wszyscy, którzy chcą pomagać innym.
– Chcemy, żeby to było spotkanie na ulicy, bez robienia podziałów. Zapraszamy wszystkich chętnych z pomysłami, chętnych do gotowania zupy i tych, którzy będą z nią chcieli wyjść na miasto – mówi Marta Pałasz ze Wspólnoty Dobrego Pasterza, jedna z organizatorek „Zupy w Kato”. We wtorek 7 listopada od 16.00 w Klubie Wysoki Zamek w Katowicach (ul. Gliwicka 96a) będzie można ugotować zupę i podzielić się nią z innymi na ulicach Katowic. Będzie to pierwsze takie gotowanie w Katowicach, podczas spotkania ma zostać ustalony stały dzień tygodnia, w którym zupa będzie regularnie trafiała do potrzebujących. Można pojawić się 7 listopada w Wysokim Zamku, by pomóc gotować, mile widziane są także warzywa na zupę i termos, do którego trafi, by następnie na ulicy została rozlana do jednorazowych miseczek. Inspiracją dla organizatorów „Zupy w Kato” jest „Zupa na Plantach”. Zapoczątkowana w listopadzie 2016 „Zupa” działa prężnie w Krakowie i rozlewa się na kolejne miasta jak Sopot, Rzeszów czy Poznań.
Jej idea jest prosta. To zaspokajanie głodu, nie tylko tego, który można uciszyć zawartością talerza. – Ta zupa to tak naprawdę tylko narzędzia do budowania relacji. To nie ma być spotkanie anonimowe, ale z konkretnym człowiekiem i jego problemami, które staramy się zrozumieć. Jeśli on poczuje się bezpieczny i szanowany, to rodzi się szansa na zrobienie kolejnego kroku w postaci np. poszukania mieszkania czy pomocy w zdobyciu pracy. Ale bez prawdziwej relacji nie będziemy w stanie realnie pomóc – powiedział dla KAI Piotr Żyłka, jeden z pomysłodawców „Zupy na Plantach”, redaktor naczelny portalu deon.pl, twórca i prowadzący projekt faceBóg oraz profil papieża Franciszka na Facebooku, współautor m.in. „Życia na pełnej petardzie”, wywiadu-rzeki z ks. Janem Kaczkowskim.
Od roku tydzień w tydzień powstaje zupa, która na różne sposoby pomaga bezdomnym na krakowskich Plantach, a także tym, którzy ją gotują. Jej podstawowymi składnikami są wzajemny szacunek i zaufanie. Organizatorzy „Zupy na Plantach” podkreślają, że regularne spotkania przy zupie pozwalają stopniowo zmieniać życie innych na lepsze. – Jestem szczęśliwy, że jestem z tymi ludźmi. Widzę, że kiedy daję im trochę mojego czasu, to w nich zaczyna się dziać coś dobrego. Nic piękniejszego spotkać człowieka nie może. To są czasem bardzo powolne i trudne rzeczy, z mnóstwem upadków i zakrętów, ale to wyjątkowe kiedy ktoś po kilku spotkaniach podchodzi do ciebie i daje znak, że jest gotów zrobić kolejny krok ku polepszeniu swego życia – przyznał w rozmowie z KAI Żyłka.
Zalać podziały zupą
Krakowska „Zupa” rozwinęła się na tyle, że obecnie obejmuje także m.in. regularną pomoc medyczną. Organizatorzy akcji w Katowicach chcą zacząć od gotowania, ale są otwarci na więcej. – Na razie musimy rozeznać sytuację i potrzeby ludzi, których spotkamy – zaznacza Marta Pałasz. Jej zdaniem zupa powinna zalewać podziały i budować relacje. – Od początku rozumiemy „Zupę" jako przestrzeń spotkania. Jej celem nie jest tylko nakarmienie głodnych, ale przede wszystkim samo spotkanie. Marzy mi się w Katowicach takie miejsce, czas i klimat, w którym różni ludzie będą mogli ze sobą pobyć, przełamać swój strach, ignorancję. Chciałabym też, żebyśmy zauważyli, że w pięknie rozwijających się Katowicach są ludzie, którzy zostali zepchnięci na margines życia, bo albo nie nadążyli za rzeczywistością, albo z różnych innych powodów znaleźli się na ulicy – rozwija. Razem ze Wspólnotą Dobrego Pasterza, do której należy, ma duże doświadczenie w dostrzeganiu potrzeb innych i reagowaniu na nie.
– Posługujemy w Katowicach już od 25 lat. Od tylu lat jesteśmy wśród ubogich, zagubionych, uzależnionych, ludzi, których życie woła o nadzieję. Zupa jest dla nas jakąś kolejną próbą wyjścia do człowieka, szczególnie tego na ulicy. Ważne jest dla mnie to, że mogą na niej pojawić się ludzie, którzy jeszcze nie byli w stanie dotrzeć do innych miejsc, by prosić o pomoc – tłumaczy Pałasz. Jak dodaje, doświadczenia „Zupy na Plantach” opisywane przez jej wolontariuszy są jej bardzo bliskie i podobne do tych, które zna z działania w ramach swojej wspólnoty. Przemawia do niej także osoba siostry Małgorzaty Chmielewskiej, która jest inspiracją dla twórców „Zupy”. – To dla nas autorytet, jeśli chodzi o sposób pomagania ludziom w potrzebie. Zachęca nas także fakt, że „Zup” jest już kilka, mają swoje profile społecznościowe, a to pozwala lepiej rozreklamować inicjatywę, także wśród potencjalnych wolontariuszy. Chcemy podążać podobną drogą – rozwija jedna z organizatorek katowickiej akcji, która będzie miała swój fanpage pod adresem facebook.com/ZupaWKato. Akcja nie ma zastępować innych form pomocy, ale je uzupełniać. – Bardzo ważna jest dla nas współpraca pomiędzy wszystkimi organizacjami pomocowymi w mieście i nie tylko. Wierzymy, że razem będziemy mogli pomagać najskuteczniej – podkreśla Marta Pałasz.
Dodatki, które obudzą z letargu
„Zupa w Kato” chce budować społeczność osób wyczulonych na potrzeby innych. – Jako Wspólnota Dobrego Pasterza szczególną uwagę kierujemy w stronę młodych. Będziemy próbowali dotrzeć do nich także poprzez zupę, chcielibyśmy ich zaktywizować – mówi Marta Pałasz, dodając, że w akcję może się zaangażować każdy bez względu na wiek, status materialny czy wyznanie. Jej organizatorzy chcieliby także, żeby w samym gotowaniu brały również udział osoby w potrzebie. – Pojawił się pomysł, żeby pod okiem wykwalifikowanego szefa kuchni osoby zagrożone ubóstwem czy uzależnieniem mogły się nauczyć umiejętności gotowania dla „Zupy”, ale też dla siebie – wyjaśnia Pałasz. Choć ma nadzieję, że akcja rozwinie się w Katowicach na wielu różnych płaszczyznach, a pomoc nie będzie dotyczyła tylko żołądka, póki co skupia się na pierwszej zupie, która powstanie 7 listopada.
– Od 16. będziemy przygotowywać ją w Wysokim Zamku, a później wyjdziemy z nią na ulicę. Prawdopodobnie przejdziemy przez Załęże aż do Placu Wolności. Nie chciałabym, żeby robić z tego akcji dla bezdomnych, nawet jeśli po części nią jest. To ma być spotkanie na ulicy, bez robienia podziałów. Chcemy spotkania ludzi „domnych” i bezdomnych, pracujących i bezrobotnych, zdrowych i chorych, wyczulenia jednych na drugich – wylicza jedna z organizatorek „Zupy w Kato”. Zależy jej, żeby kojarzyła się jak najlepszy talerz domowej zupy przyprawionej dodatkami, które obudzą z letargu. – Taka zupa to spotkanie z drugim człowiekiem i jego problemami, szczególnie z ubogim na ulicy, konkretna pomoc zamiast ignorancji. Dla każdego może to być pierwszy krok do wyjścia z letargu. Może zyskać także ten zapracowany i zabiegany człowiek, który spotka się z tym bez domu, zauważy go i trochę się ocknie.
RED, Fot. YouTube Miasto Kraków